AliExpress przyciąga do siebie miliony Polaków. Paczki z Chin stały się tak popularne, że nawet Poczta Polska zainteresowała się tematem i przygotowała własne rozwiązania dla tych przesyłek. Jednak nie teraz o tym. Niejednokrotnie zdarza się, że zamówiony towar nie spełnia naszych oczekiwań, bo jest wadliwy, nie przypomina tego ze zdjęć lub jest po prostu brzydki. Co wtedy? Towar możemy teoretycznie reklamować, ale czy jest to takie proste? Okazuje się, że wiele organizacji prokonsumenckich zarzuca AliExpress praktyki, które są skierowane w kupujących. Czy faktycznie tak jest? Wiele krajów, wiele zarzutów.
Szacuje się, że na anglojęzyczną stronę AliExpress wchodzi nawet 330 milionów potencjalnych klientów. Chociaż platforma ta jest oblegana przez klientów i dostępna jest w wielu językach. W polskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim i wielu innych, to nadal budzi ona wiele zastrzeżeń.
Organizacje, które wzniosły sprzeciw przeciw praktykom chińskiego sprzedawcy pochodzą z Francji, Holandii, Włoch, Portugalii, Belgii i Hiszpanii. Władze tych krajów poinformowały o zorganizowanej akcji, która ma przyjrzeć się praktykom stosowanym przez tę platformę sprzedażową. Głos w sprawie zabrała także europejska organizacja konsumentów BEUC, do której należą krajowe podmioty walczące o prawa kupujących. Według niej AliExpress wykorzystuje problematyczne klauzule w swoich warunkach umów z konsumentami z Unii Europejskiej. Są one tak poumieszczane na stronie, by uniemożliwić konsumentom pozyskanie optymalnej informacji na temat zasad obowiązujących w sklepie.
Jakie przewinienia?
Wśród głównych zastrzeżeń znajdują się między innymi:
- brakuje informacji lub bardzo enigmatycznie podana jest informacja na temat gwarancji producenta, oraz możliwości zwrotów i reklamacji zakupionych towarów,
- brak zapewnienia o obowiązującej w ramach UE minimum dwuletniej gwarancji, co powinno być komunikowane konsumentom w sposób jednoznaczny,
- nie ma możliwości zwrotu zakupionego towaru w terminie 14 dni od zakupu,
- spór pomiędzy konsumentem a sprzedawcą musi być skierowany do sądu arbitrażowego w Hongkongu. Klauzula ta jest sprzeczna z prawem UE, które mówi, że konsumenci mają prawo podjęcia działania prawnego przed sądem w ich własnym kraju.
Dyrektor generalna BEUC Monique Goyens mówi. “Prawa konsumenta są niezbędne, by ludzie byli chronieni, jeśli coś pójdzie nie tak po zakupie lub w jego trakcie. Jeśli Alibaba kieruje swoją ofertę do konsumentów na rynku UE, nie ma innego wyboru niż przestrzegać unijnych przepisów konsumenckich” Dodaje one jednocześnie, że organizacja wzywa wszystkie władze zajmujące się prawami kupujących w poszczególnych krajach, by pilnie przyjrzały się tej sprawie i podjęły działania. Platformy internetowe łączące sprzedawców spoza Europy są coraz bardziej popularne, ale respektowanie praw konsumenckich nie podlega negocjacjom.
AliExpress w konflikcie z organizacjami prokonsumenckimi. I co dalej?
Jak widać zarzuty są dość poważne, i co najgorsze naprawdę godzą one w dobro klientów. Z jednej strony może to doprowadzić do poprawienia sytuacji, ale z drugiej do zablokowania sprzedaży na niektóre rynki. Czy jednak do tego dojdzie? Powiedzmy sobie szczerze, żaden sprzedawca nie pozwoli sobie na utratę 300 milionów potencjalnych klientów, jednakże, gdy popatrzymy na to z punktu widzenia kosztów, które mogą wygenerować zwroty i reklamacje… Na razie musimy po prostu poczekać na rozwój sytuacji.