Tworząc sklep internetowy, poza doskonałym oprogramowaniem i zdjęciami, potrzebujesz też opisów. Potrzebujesz ich z dwóch głównych powodów. Przedstawiasz dzięki nim swój produkt, ale też usprawniasz proces pozycjonowania. Absolutne minimum teraz to opis i zdjęcie. Ale na dobrą konwersję wpływają także inne treści, które powinny znaleźć się na stronie. Zobacz jakie opisy produktów sprzedają.
Sprzedajesz wyobrażenie
Cały proces zakupowy zaczyna się od potrzeby. To ona sprawia, że w naszym umyśle zaczyna się proces zakupowy. A zakupy w sieci, mimo, że powszechne i popularne, nadal są dość osobliwą formą nabywania produktów czy usług. Wszystko dlatego, że nie możemy fizycznie sprawdzić tego „czegoś”, czego chcemy. Nie dotkniesz tych butów, nie przymierzysz koszulki, nie powąchasz perfum. Tworzysz wyobrażenie. Jeśli to wyobrażenie ma przełożyć się na sprzedaż, trzeba – przy pomocy jedynych dostępnych form: zdjęć, filmów, czy słów, zachęcić kupującego, by transakcja doszła do skutku.
Zachowania polskich internautów
Prawie połowa polskich internautów nie robi zakupów online, a aż 48 proc. z nich argumentuje to tym, że nie może fizycznie sprawdzić towaru. Jednocześnie ciągle widać bardzo silny efekt ROPO, czyli research online, purchase offline, szczególnie w przypadku obuwia, produktów trwałych (meble) i elektronicznych, takich jak sprzęt RTV, ale także sprzętu budowlanego. W sieci porównujemy ceny, szukamy najlepszych ofert – bo tak jest szybciej i łatwiej. Ostateczny zakup odbywa się „analogowo”.
Ta grupa ludzi, to grupa „do zagospodarowania”. I tu właśnie przychodzi z pomocą karta produktowa.
Czego nie lubią e-kupujący?
11 proc. polskich internautów rażą nieprawdziwe informacje na temat produktów. 15 proc. miewa problem ze znalezieniem odpowiedniego towaru, a 10 proc. narzeka, że w opisie brakuje podstawowych informacji, które pozwalają na realizację zamówienia. Te statystyki udowadniają, że w temacie polskiego e-commerce nadal jest coś do poprawy, bo funkcjonowanie sklepów internetowych powinno być najprostsze, jak tylko się da. Warto poprawić te statystyki, szczególnie na swoim własnym podwórku. Warto poznać dobre praktyki.
Jakie opisy produktów sprzedają?
Kilka długich lat w branży, dziesiątki tysięcy wykonanych opisów dla różnych branż, statystyki, wskaźniki konwersji mówią jedno – konkret. I język korzyści. Dobry opis produktu wskazuje zalety towaru i dopasowanie go do odbiorcy. Dobry opis zawiera słowa kluczowe wkomponowane w treść i nierażące w oczy. Dopiero wówczas są one sensowne pod względem SEO, jeśli nie nasycimy danego opisu po brzegi. Poza tym, kto chciałby czytać takie seo-wypociny?
Opis MUSI się dobrze czytać. Opis MUSI wyczerpująco opisywać produkt, wskazując także korzyści z jego użytkowania. I najważniejsze: dedykowane opisy, a nie kopiowane ze strony producenta czy hurtowni. Dlaczego to takie ważne? Duplikowanie treści, czyli duplicate content, to coś, czego nienawidzi Google. Do tego stopnia monopolista broni się przed tego typu treściami, że może nałożyć na stronę filtr. Nie wspominając już o tym, że ten sam opis poprowadzi potencjalnego klienta do sklepu, który będzie miał dany towar po prostu – najtańszy. Cena nadal bywa ważnym wyznacznikiem.
Opisy produktów – podstawowe zasady
Oczywiście nadal można zlecić cały proces tworzenia treści dla sklepu – zewnętrznej firmie. Ale jeśli chcesz zrobić to samemu, warto trzymać się kilku zasad.
Określ grupę docelową, szczególnie, gdy oferujesz mocno wyspecjalizowane produkty. Każdy element sprzedaje się inaczej, bo czego innego szuka audiofil, a czego innego matka interesująca się ekologicznymi zabawkami. Określenie odbiorcy pozwala dopasować przekaz reklamowy i sprzedażowy.
Dopasuj odpowiednią długość. Tak, rozmiar ma znaczenie. 200 znaków to zbyt mało, a wszystko powyżej 5 tysięcy, to już elaborat. Szkoda czasu, pieniędzy. Liczy się konkret. Złoty środek, zależnie od branży, to około od 1 do 3 tysięcy znaków. Są produkty, które wymagają rozpisania się, chociażby ze względu na długą specyfikację. Inne – nie. Pisałam niedawno opisy produktowe do sklepu sportowego. Gdyby mój klient zażądał 3 tysięcy znaków na temat piłki do koszykówki, to zwariowałabym gdzieś na etapie 4 produktu.
No i właśnie: co to te konkrety?
Najlepiej zobrazować to można na przykładzie nowoczesnego telewizora. Jeśli w specyfice mamy napisane, że 4K, HDMI, HDR i inne skróty, które dla wielu osób mogą niewiele oznaczać, to rozwińmy temat. Obraz 4K? Wspaniała jakość podczas seansów, podczas grania w gry. HDR? Pozwala dostrzec szczegóły. Wyjścia HDMI? Umożliwiają podpięcie innych urządzeń, takich jak konsole, dekodery, bez konieczności dokupywania przejściówek i kabli. Ale uwaga: język technologiczny bardzo często odbierany jest jako bełkot. Ludzie go nie rozumieją. Temu warto tłumaczyć i wyjaśniać. I wskazać w ten sposób mocne strony.
Pisz prawdę
Nie oszukuj, nie koloryzuj. Pozyskanie klienta jest droższe, niż utrzymanie kogoś, kto wraca na zakupy do Ciebie regularnie. A oszustwo prędzej czy później wypłynie. Więc nie róbmy sobie nadziei, że jeśli kogoś oszukamy lukrowanym opisem, to on wróci do nas z radością. Jeśli wróci, to pewnie z frustracją. Zamiast „ściemniać” – warto rozwiewać wątpliwości. I tu znowu przykład z telewizorem: jeśli nie ma on wejść HDMI – napiszmy to.
Potrzebujesz języka korzyści. Sposób pisania w oparciu o tę zasadę sprawia, że ludzie dają się przekonać do zakupu. Język korzyści wzbudza zainteresowanie. Bazuj na słowach typu „dzięki temu”, „ułatwi”, „pozwoli”, „umożliwi”. Odwołuj się do emocji (radość, zadowolenie, ale też uśmierzenie bólu). Unikaj też partykuły „nie”.
Jakie opisy produktów sprzedają? Nie tylko treść, ale i SEO
Wróćmy na moment do SEO. Dobry opis to opis pod wyszukiwarki. Potrzebujesz go, by zrobić ukłon w stronę klienta. Dzięki temu opisy wpłyną na wyszukiwanie. Opis „wyposażony” w słowa kluczowe, to gigantyczne ułatwienie. No ale właśnie: czym są te słowa kluczowe? Tu znowu warto zastanowić się nad ogólnikiem. Jak najprościej nazwać produkt, który sprzedajesz? Bez zbędnych słów, detali, odmian. Niech krem pod oczy będzie kremem pod oczy. Lampka do sypialni? Nie udziwniaj.
Wprowadź w opisie właśnie taki zwrot. Wplecenie takich prostych słów, doskonale prowadzi do produktu. Jeśli masz problem ze znalezieniem odpowiednich słów kluczowych, to z pomocą przychodzi Google Analytics. I uwaga: to nie jest tak, że opis musi być naszpikowany słowami kluczowymi. Kilka w opisie – wystarczy.
Nagłówki grają rolę
Dbaj także o nagłówki. H1 powinien zawierać nazwę towaru, producenta, model, ale można dołożyć tu także słowo kluczowe. H2-H4, czyli śródtytuły, zwane też nagłówkami niższego rzędu, pozwolą podzielić tekst na sekcje, co poprawia czytelność opisu. One również wpływają na wyniki wyszukiwania.
W opisach śmiało mogą znaleźć się linki, prowadzące do innych produktów, postów na blogu lub w kanałach socialmediowych. Warto też uzupełnić znaczniki meta: title i description. To nie tylko czynnik rankingowy, ale też informacja co znajduje się pod danym linkiem. Niby detal, a jednak: oszczędzamy czas.
Grafiki oraz video
Kolejnym elementem, o który warto zadbać, to atrybuty ALT w grafikach. To kolejny czynnik rankingowy, pozwalający przekazać robotom Google co znajduje się na zdjęciu i w ten sposób – przemycić w opisie słowa kluczowe.
My tu gadu-gadu o samych opisach, ale nie można zapominać o zdjęciach (i materiałach video!), ale warto też umożliwić klientom dodanie opinii na temat produktu. Coraz więcej osób wskazuje, że to właśnie rekomendacje wpływają na decyzje zakupowe.
Podsumowując: świetne zdjęcia, indywidualne opisy współpracujące z SEO, komentarze i opinie. To Twoja recepta! To przepis, na przewagę konkurencyjną.